Reklama

Felietony

„Na starość złagodniałem” – mówił o sobie śp. biskup Kazimierz Romaniuk

2025-03-01 17:19

Red

Takie już ze mnie dziwadło!” – powiedział mi kiedyś ksiądz biskup Kazimierz Romaniuk w jednym z wywiadów dla Tygodnika „Niedziela”. I wyjaśnił, dlaczego tak sądzi: „Bo nie lubię nigdzie wyjeżdżać. Musiałbym zabierać ze sobą kilka słowników, ze trzy gramatyki, tekst grecki, hebrajski..., a to mogłoby być męczące! Nigdy w życiu nie leżałem też na plaży, nie chodziłem po górach. Nawet w Zakopanem dawno nie byłem, co jeden z kolegów- księży skwitował krótko: ”. Miał poczucie humoru.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wśród wielu spotkań ze śp. Księdzem Biskupem w jego domu przy ulicy Ratuszowej na warszawskiej Pradze szczególnie pamiętam to jedno, gdy przybyliśmy tam razem z ks. redaktorem Ireneuszem Skubisiem. To właśnie biskup Romaniuk do swojej nowoutworzonej diecezji warszawsko-praskiej jako katolickie pismo przyjął „Niedzielę” – wraz z jej edycją warszawską.

Życie wyznaczał mu właściwie przypadek. Ale pisany przez duże "P". Bo myślał o tym, aby być architektem, a został księdzem. Miał studiować literaturę wczesnochrześcijańską, a zaczął studia biblijne. Miał być naukowcem, a został również biskupem. Nie spodziewał się też, że sam, pierwszy po Jakubie Wujku, czyli po 400 latach, przetłumaczy z języków oryginalnych całe Pismo Święte. Jego wielka, życiowa miłość - to książki. „Wciąż jestem wierny tej miłości – mówił. „Nie wyobrażam sobie życia bez szperania w książkach, słownikach, bez pisania czegoś”. Dał temu wyraz także w testamencie, którego fragmenty odczytano na pogrzebie.

Podziel się cytatem

Pracował przy starym, dębowym biurku, bez komputera. - Nigdy nie nauczyłem się porządnie pisać na maszynie, stąd nie umiem także na komputerze – tłumaczył mi kiedyś. Słynął z tego, że wszystkie książki i artykuły pisał odręcznie, na odwrocie zapisanych już stron albo na kartkach z fragmentów kopert, poklejonych taśmą. Czasami więc artykuł można było mierzyć na metry. Zamiłowanie do Pisma Świętego sprawiło, że bp Romaniuk zasłynął jako wybitny biblista. - Wcale tego nie chciałem, na pewno sam nie zaplanowałbym życia w taki sposób – opowiadał. Marzył o tym, by studiować patrologię. Miał już nawet doktorat z tej dziedziny i planował wyjazd do Lyonu na dalsze studia. Aż tu nagle, niespodziewanie otrzymał list od prymasa Wyszyńskiego z Komańczy: "...studia w instytutach rzymskich stawiam wyżej niż gdziekolwiek indziej...".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Protestowałem, usiłowałem przekonywać księdza prymasa, że bardzo chciałem zająć się nauką Ojców Kościoła. Ale on, donośnym, majestatycznym tonem odparł: "Przecież Ojcowie Kościoła też nic innego nie robili, jak studiowali Pismo Święte...". I tak ks. Romaniuk stał się biblistą, uznanym naukowcem i cenionym profesorem.

Był rok 1956, kiedy znalazł się w Wiecznym Mieście. Nikogo tam nie znał – oprócz księdza Deskura, późniejszego kardynała i przyjaciela Jana Pawła II. Złożył mu wizytę, w prezencie otrzymał kapelusz, w którym należało się pokazywać na audiencjach papieskich. „Gdy wyjeżdżałem z Rzymu ten kapelusz mu oddałem” – mówił ze śmiechem. Odbywał także studia biblijne w Jerozolimie. Jak twierdzi, przyczynił się do tego ojciec Pio (obecny święty), któremu zawdzięczał otrzymanie paszportu do Izraela. Złożył mu wizytę, by za to podziękować. – Przed nim poczułem się bardzo malutki, czułem też przedziwny zapach, zupełnie jak wśród bujnie kwitnących kwiatów. Wzrok skierowałem na ręce Padre Pio. Chciałem zobaczyć sławne stygmaty. Ale zakrywały je rękawiczki. Powiedziałem, że udaję się na dalsze studia do Ziemi Świętej i że przyjechałem podziękować za pomoc. O. Pio uśmiechnął się powściągliwie, jakby o wszystkim wiedział. Położył mi lewą rękę na głowie, a prawą pobłogosławił mnie i całą Polskę. Wszystko nie trwało chyba pięciu minut, a wywarło piętno na całe życie.

Gruntowne studia nad Biblią, w Rzymie a potem w Jerozolimie, doprowadziły go do zajęcia się przekładem Pisma Świętego. Najpierw Listu do Koryntian, potem do Rzymian, w końcu całego Nowego Testamentu, który rozszedł się w ... siedmiuset tysiącach egzemplarzy! Wreszcie wszystkich ksiąg, czego efektem jest wydana w 1997 roku Biblia Warszawsko – Praska, pierwszy polski przekład z języków oryginalnych.

Podziel się cytatem

Reklama

Zamiłowanie do Biblii było niejako częścią życia biskupa Kazimierza. Pismo Święte czytał codziennie, zwłaszcza ulubione fragmenty z Listu do Rzymian. I widać, że mógłby tak w nieskończoność. „Pismo Święte jest księgą, która zmusza do podejmowania bardziej konkretnych decyzji. Mamy być "czynicielami" słowa, a nie tylko jego słuchaczami” – tłumaczył. Ufał, że dla ludzi wątpiących i poszukujących lektura Pisma Świętego może się okazać drogą do początków wiary.

Gdy prymas Wyszyński zlecił mu nadzór nad budową seminarium duchownego na warszawskich Bielanach (300 kleryków nie mieściło się w budynku przy Krakowskim Przedmieściu), odpowiedział mu: „Nie bardzo mam na to ochotę. Ale jak muszę, to zbuduję”. Wyszyński mu odparł: "Jak musisz to bez łaski, ja chcę choć trochę entuzjazmu". No więc dorzuciłem entuzjazm, i się udało! – wspominał biskup Kazimierz. Z imienia i nazwiska znał wszystkich kleryków. Potrafił powiedzieć o ich rodzinie, parafii – także później jako biskup. Wprawiał tym nieraz w zakłopotanie innych przełożonych. Bo kiedy pytał o konkretnego alumna, zdarzało się, że wykładowcy, mimo że codziennie mieli z nimi zajęcia, nie pamiętali czasem, o kogo chodzi. Wymagał od innych, ale i od siebie. Do tego stopnia, że sam dbał o porządek. Krążyły legendy, jak spacerował przed gmachem seminarium i w jednym ręku trzymał różaniec, w drugim zaś gałązki i patyki, które zbierał, gdy leżały wokół budynku.

Reklama

Zanim jeszcze bp Romaniuk został ordynariuszem na Pradze, bywało jednak, że ludzie się go czasem bali. Bo potrafił być surowy, nieraz ostry, mówił zazwyczaj to, co myślał. Tak wspominają go ci, którzy pamiętają, że jako biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej był odpowiedzialny za sprawy personalne. A te siłą rzeczy wymagały właśnie decyzji personalnych, które nie mogą nigdy wszystkich usatysfakcjonować. „Przepraszam wszystkich, dla których byłem surowy ! Proszę to napisać w Niedzieli” – prosił.

Napisałam.

Odkąd został ordynariuszem na Pradze, wszyscy zgodnie mówili o nim "ojciec". Bo rzeczywiście stał się bardziej ojcowski, przyjazny, dobry. „Na starość złagodniałem” – wyznał mi kiedyś.

Przejmująco pożegnał Zmarłego przez 50 lat zaprzyjaźniony z nim bp Rafał Markowski, który podczas Mszy żałobnej w katedrze na Pradze przywołał ostatnie marzenie, jakie usłyszał od bardzo chorego już, 97-letniego księdza biskupa Romaniuka: „Wiesz, chciałbym wstać z wózka inwalidzkiego i przejść parę metrów”. To marzenie już się nie spełniło do jego śmierci 25 lutego. Teraz jednak, z pewnością Ksiądz Biskup przemierza już całymi kilometrami, o własnych siłach, krainę Nieba. Na tych drogach spotyka zapewne swych najbliższych z domu rodzinnego w Hołowienkach koło Sokołowa Podlaskiego: matkę, która przędła len na płótno i śpiewała rano "Godzinki", ojca, który rozdawał dzieciom w domu kantyczki, by wspólnie mogły śpiewać kolędy,

ukochane rodzeństwo, ciotkę Pelę, która była dla niego jak druga matka i drugą ciotkę, która jako 102-latka uczyła go, jak należy się gimnastykować, by żyć tak długo, wreszcie dziadka Andrzeja Romaniuka, unitę, o którym wzmiankują monografie o unitach podlaskich. Ufam, że ksiądz Biskup Kazimierz spotkał już także świętego Pawła Apostoła, którego najbardziej chyba ukochał ze wszystkich postaci biblijnych i o którym mówił, że „ochrzcił on chrześcijaństwo”.

I na koniec – jeszcze jedno osobiste wspomnienie: ksiądz biskup opowiadał mi, że to właśnie on, jako pierwszy z władz kościelnych dowiedział się o uprowadzeniu księdza Jerzego. 20 października 1984 roku rano, jako biskup pomocniczy warszawski, otrzymał telefon od proboszcza z Torunia o porwaniu Popiełuszki. Natychmiast przekazał tę wiadomość księżom z parafii św. Stanisława Kostki w Warszawie.

Podziel się cytatem

Z księdzem Jerzym też zapewne już się spotkali.

Podziel się:

Oceń:

+16 -1

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Edmund Wojtyła wpłynął na życiowe wybory św. Jana Pawła II

Archiwum Mileny Kindziuk

Ciekawe jest, że to właśnie Edmund po raz pierwszy zabrał swojego o 14 lat młodszego brata w góry, a także na przedstawienie teatralne w Wadowicach, w którym sam zagrał rolę. Pasja papieża do górskich wędrówek i do teatru w dużym stopniu wzięła się od Edmunda – mówi dr Milena Kindziuk z UKSW, autorka książki pt. Edmund Wojtyła. Biografia brata św. Jana Pawła II, badaczka dziejów rodziny Wojtyłów.

Więcej ...

Św. Dobry Łotrze! Czy Ty naprawdę jesteś dobry?

pl.wikipedia.org

Więcej ...

Wyjątkowy Koncert JP2 w Kaufman Music Center w Nowym Jorku

2025-03-25 13:11

Materiał prasowy

Już 3 kwietnia 2025 o 7pm w Kaufman Music Center w Nowym Jorku odbędzie się „Concert Gala in Memory of John Paul II”, upamiętniająca jednego z największych autorytetów naszych czasów Jana Pawła II – papieża pokoju, dialogu i jedności. Będzie to wieczór pełen wzruszeń, refleksji i pięknej muzyki

Więcej ...
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najpopularniejsze

Paulin, który z ambony trafił do więzienia za obronę...

Kościół

Paulin, który z ambony trafił do więzienia za obronę...

Tu wyspowiadasz się nawet po północy. Wkrótce...

Kościół

Tu wyspowiadasz się nawet po północy. Wkrótce...

Papież powołał kontrowersyjną profesor teologii z...

Franciszek

Papież powołał kontrowersyjną profesor teologii z...

Trzymaliśmy w ramionach świętego

Niedziela Wrocławska

Trzymaliśmy w ramionach świętego

Masakra parafialnej grupy młodzieżowej

Wiadomości

Masakra parafialnej grupy młodzieżowej

Nowenna przed Uroczystością Zwiastowania Pańskiego

Wiara

Nowenna przed Uroczystością Zwiastowania Pańskiego

Przerażające! Program tv prezentuje satanistyczny...

Wiadomości

Przerażające! Program tv prezentuje satanistyczny...

Panie! Ucz mnie miłości do Eucharystii!

Wiara

Panie! Ucz mnie miłości do Eucharystii!

Co to jest cudzołóstwo? Czy rozwód jest

Wiara

Co to jest cudzołóstwo? Czy rozwód jest "w porządku"?