Mateusz Wyrwich: Buduje Pan program na postawie postulatów usłyszanych podczas spotkań z ludźmi. Na ile są one zbieżne z Pana programem?
Karol Nawrocki: Przede wszystkim to jest bój o Polskę, o jej przyszłość, o kwestie strategiczne, takie jak pozycja Polski w UE i NATO oraz na arenie międzynarodowej. Rola prezydenta to jednak także zaangażowanie w codzienne sprawy Polaków. Tu na pierwszym miejscu są rosnące koszty życia, drożejący prąd, podnoszone czynsze czy opłaty za media. Poważnym wyzwaniem jest opanowanie chaosu w służbie zdrowia. To są główne troski ludzi, z którymi się spotykam, i widzę, że te tematy się powtarzają, niezależnie od regionu Polski, w którym przebywam. Polaków martwi także oderwanie się rządzących od ich potrzeb, słyszę, że rząd zajmuje się wszystkim innym tylko nie sprawami Polaków. Właśnie tu będzie główna oś mojego programu – obywatelski kandydat musi mieć program oparty na potrzebach ludzi.
Reklama
Jaka ma być ta Polska, według Pana wizji?
Nie stać nas na przeciętność, Polska musi być wielka, bo wymaga tego nasze położenie geostrategiczne i przekonują o tym doświadczenia wynikające z naszej historii. W odpowiedzi na to pytanie warto postawić jeden istotny cel: musimy myśleć wyłącznie o naszym interesie, o polskiej racji stanu. Można stwierdzić, że to oczywistość, a ja uważam, że to oczywiste nie jest, bo zbyt dużo było opierania się w przeszłości na polityce wyznaczanej w Europie przez Niemcy czy unijnych urzędników. Niekiedy cierpiał przez to polski interes, a symbolem tego niech będzie taka niezdrowa małość jak odmawianie Polakom CPK, bo jest przecież lotnisko w Berlinie. Nie można wybrać takiej polityki, bo ona Polskę zniszczy. To będzie oznaczało uzależnienie od czyjejś, a nie polskiej racji stanu. Mamy zbyt wiele takich przykładów: pozwolenie na pakt migracyjny, przyjmowanie złych dyrektyw Zielonego Ładu, umowa z Mercosur. Trzeba w takich sytuacjach twardo stawiać nasz interes i nie przejmować się krzykami. Niech na mnie krzyczą, byle Polska załatwiała swoje interesy, polskie firmy mogły konkurować z tymi z zachodniej Europy, a polscy obywatele nie byli zmuszani do płacenia za migrantów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zatrzymajmy się na chwilę przy Zielonym Ładzie i pakcie migracyjnym...
Zielony Ład w tym kształcie musi trafić na śmietnik. Niestety, wielu posłów do PE z obecnie rządzącej koalicji poparło go, co pozwoliło na jego wejście w życie. Polska nie może realizować tej polityki i ja deklaruję, że nie podpiszę ustaw wdrażających Zielony Ład w Polsce. Mój konkurent i wiceszef PO Rafał Trzaskowski zaczął już realizować politykę Zielonego Ładu, tworząc strefę ograniczonego transportu w Warszawie. Jeśli pozwolimy im przejąć Pałac Prezydencki, to takie strefy będą w każdym polskim mieście, a Polacy swoje samochody będą musieli zostawiać na przedmieściach. Podobnie jest z paktem migracyjnym. Jego pierwszy kształt był negocjowany przez Rafała Trzaskowskiego, to on jest jednym z jego autorów i w 2015 r., jako wiceminister spraw zagranicznych, poparł jego kształt w Unii Europejskiej. To Trzaskowski zapowiadał, że w 2016 r. przyjadą do nas pierwsi imigranci, a powstrzymała to wyłącznie zmiana władzy w Polsce. Jeśli ja zostanę prezydentem, to nie pozwolę na wjazd ani jednego migranta z tego narzuconego siłą Polakom paktu i nie pozwolę na to, żeby Polacy za to płacili. To polityka wewnętrzna naszego kraju.
Reklama
A co z gospodarką? Mam tu na myśli choćby zamieszanie wokół CPK czy zaprzestanie rozbudowy portu w Świnoujściu.
Zaproponowałem specjalną ustawę o rozwoju Polski, która opiera się na obywatelskim projekcie „Tak dla CPK”. To będzie pierwszy akt, który skieruję do polskiego Sejmu, jeśli Polacy pozwolą mi pełnić funkcję prezydenta RP. Ta legislacja zakończy w budowie CPK etap pozorów, wyznaczy konkretne cele i daty, za które będzie odpowiedzialny rząd. Martwi mnie to, że ponad rok po przejęciu władzy obecny gabinet nie stworzył żadnej strategii gospodarczej, planu rozwoju Polski. Ja podejmę się, we współpracy z ekspertami, opracowania takiej strategii rozwoju opartej na czterech filarach: rozwoju potencjału handlowego Polski przez CPK i polskie porty, inwestycji w strefy ekonomiczne w mniejszych miastach i wzdłuż dróg szybkiego ruchu oraz autostrad, budowy hubu (centrum) dla przemysłu cyfrowego oraz rewolucji energetycznej opartej na energetyce jądrowej. Brzmi to skomplikowanie, ale w skrócie można powiedzieć, że chodzi o to, żeby mieć źródło stabilnej i taniej energii, dzięki której będą mogli inwestować przemysłowcy z różnych branż, ale przede wszystkim z branży nowych technologii, żeby te inwestycje mogły powstawać w różnych miejscach Polski, nie tylko w dużych miastach, a ich produkty mogły być eksportowane przez CPK i polskie porty na cały świat. Dzięki tym portom i lotnisku będziemy mogli także zarabiać na pośredniczeniu w handlu naszych sąsiadów.
Prezydent ma ogromną rolę w budowaniu tożsamości narodowej. Dla Pana to także niezwykle ważna kwestia...
Polacy muszą znać swoją wartość i mieć reprezentantów, którzy są z Polski dumni. Jako naród mamy za sobą wielką przeszłość, mamy wiele przykładów bohaterstwa i odczuwamy dumę z naszych przodków. Musimy opowiadać naszą historię światu, bo jeśli tego nie będziemy robić, to uczyni to za nas ktoś inny. Stąd wiele inicjatyw IPN i Muzeum II Wojny Światowej, także w światowych mediach. Przez cały okres pracy w obu tych instytucjach byłem aktywny w międzynarodowej polityce historycznej. Na całym świecie mówiłem o polskiej historii i polskich wartościach. To jest wprost zadanie dla prezydenta RP: budować szacunek do swojego kraju. Budowa szacunku to zaangażowanie w wyrównanie krzywd historycznych, to zabieganie o godność Polaków zamordowanych przez wrogie systemy i ludobójcze działania, to podkreślanie bohaterstwa w najciemniejszych czasach dla świata, to także przedstawianie racji w sporach o historię z innymi. Jeśli na tym polu nie będziemy aktywni, to nie pomoże nam to, że wśród drzewek Yad Vashem najwięcej jest tych z polskimi nazwiskami. Mam wrażenie, że mój główny konkurent będzie w stanie poświęcić takie sprawy wyłącznie po to, żeby mógł liczyć na uśmiechy i poklepywania kogoś z zewnątrz.
Reklama
Jesteśmy dziś narodem bardzo podzielonym politycznie. Jaki ma Pan pomysł, na pogodzenie Polaków?
Przede wszystkim jestem kandydatem obywatelskim. Startuję bez uprzedzeń i bez uwikłania w spór polityczny z ostatnich dekad. Mam w tym czystą kartę, pracowałem w IPN zarówno za jednych rządów, jak i za drugich. Polaków trzeba połączyć wokół podstawowych spraw i krok po kroku przedstawiać kolejne. Pierwszą i zasadniczą jest bezpieczeństwo, następnymi są ochrona naszych granic, troska o naszą przeszłość, ale i o przyszłość, czyli o rozwój. W dniu wyboru nie zniknie podział polityczny, ale można szukać mostów na różnych płaszczyznach i krok po kroku doprowadzić do tego, że te emocje będą mniejsze. Na pewno trudno będzie to zrobić wiceszefowi Platformy Obywatelskiej, który od 20 lat jest w tej partii. Ja nigdy nie byłem w żadnej, więc mam tu podstawową wiarygodność.
Prezydent jest strażnikiem konstytucji. Co zamierza Pan zrobić, by przywrócić konstytucyjny porządek prawny w Polsce?
Tu muszę wrócić do poprzedniego pytania i poprzedniej odpowiedzi. Czy jest w stanie przywrócić porozumienie w tej sprawie i zgodę wobec przyjętych rozwiązań ktokolwiek ze środka politycznej walki o sądy? Myślę, że to oczywiste, iż nie jest w stanie tego zrobić. Tylko obywatelski prezydent może otworzyć nowy rozdział i powstrzymać ten chaos, który powstał. I powiem to wprost: nie będę się zajmował ustalaniem, kto i kiedy w tej sprawie zawinił. To rozliczenie nie przesunie nas do przodu, a połowa Polaków zostanie wyrzucona poza margines. Ten podział zostanie, a przedsiębiorca wygrywający z państwem w sądzie wciąż będzie skazany na ryzyko, że ostatecznie tego wyroku władza może nie uznać. Chcę tu przywrócić naturalny porządek i zaproponuję odwołanie się w tej sprawie do głosu obywateli. Szczegóły tego planu przedstawię niebawem.
Katolików w Polsce niepokoi walka z Kościołem – że wspomnę tylko o ograniczeniu nauczania religii w szkołach czy petycję domagającą się zakazu spowiedzi osób poniżej 18. roku życia...
Wolność religijna jest podstawową wolnością człowieka i obywatela. To standard demokratycznego świata i nie można pozwolić na ograniczanie tej wolności lub narzucanie ideologicznych treści. Z tym ostatnim mamy do czynienia w przypadku tzw. edukacji zdrowotnej, która jest tak naprawdę przekazem ideologicznym odnoszącym się do życia płciowego, i jest ona obowiązkowa, czyli narzucona wszystkim dzieciom. Zawarte w programie treści nie odnoszą się do zdrowia, związanego również z życiem płciowym, ale są to treści ideologiczne, dotyczące np. kilkudziesięciu płci. Jak można to narzucać dzieciom? To powinno pozostać domeną rodziców. Kwestia religii w szkołach to także kolejna z prób ideologicznego działania. Nie można zostawić kwestii życia wewnętrznego poza nawiasem szkoły i jeśli ktoś nie chce chodzić na religię, to powinien mieć zagwarantowane zajęcia z etyki. Jeśli ktoś jest niewierzący czy nie jest katolikiem, to także ma prawo do edukacji w obszarze etyki i moralności. Człowiek jest istotą duchową i walka z tą prawdą to walka z naukowym konsensusem i logiką.
Karol Nawrocki - z urodzenia gdańszczanin, z wykształcenia historyk, doktor nauk humanistycznych, z zamiłowania – działacz społeczny i samorządowy. W latach 2017–21 dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, od 2021 r. prezes Instytutu Pamięci Narodowej