Od 16 lat Przemysław Świercz skacze przez życie na jednej nodze. Niepełnosprawność nie zabrała mu chęci do życia, pasji do sportu ani pozytywnego usposobienia. Mężczyzna spotyka się z dziećmi i młodzieżą oraz z dorosłymi, jest trenerem i mówcą motywacyjnym. Prywatnie szczęśliwym mężem Asi i ojcem dwóch pięknych córek.
Środek lata 2009 r., okolice Stavanger w Norwegii. Przemysław wybrał się tam ze znajomymi na wycieczkę motocyklową. Kiedy jechał z grupą kolegów, na jego drodze niespodziewanie pojawił się kamper. Mężczyzna nie zdążył zahamować i uderzył w lewy bok samochodu, w okolicach drzwi kierowcy. Pamięta, że upadł na asfalt. Był świadomy, co się stało. Szybko sprawdził, czy może poruszać rękami i czy może je podnieść. Wszystko wydawało się w porządku. „Tylko prawa noga była tak jakoś nienaturalnie wygięta” – pomyślał przez chwilę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Znajomi wezwali służby medyczne. Ratownicy przewieźli go helikopterem do norweskiego szpitala. Rozpoczęła się walka o jego życie. Oświetlona jaskrawym światłem sala operacyjna – Przemysław czuł, jak jakaś silna ręka ciągnie go w dół, a on tak bardzo pragnął iść do góry. W pewnej chwili chciał się już poddać, bo uznał, że umiera. Kiedy medycy wybudzili go z narkozy, był szczęśliwy, że żyje.
Reklama
Mężczyzna musiał sobie na nowo poukładać pewne rzeczy. Jak mówi, życie jest w głowie, a nie w nogach. W trzecim dniu po wypadku poprosił siostrę, aby przyprowadziła do niego polskiego ojca z zakonu kapucynów. – Potrzebowałem spowiedzi, by oczyścić swoje serce. Nie pamiętam dokładnie, o czym rozmawialiśmy, ale zakonnik poklepał mnie po ramieniu i powiedział, że będzie dobrze. Czułem, że pod jego postacią przyszedł do mnie sam Pan Bóg ze swoją miłością, pokojem i radością – opowiada Przemysław.
Norwescy lekarze przygotowali dla niego kikut pod protezę. W domu czekała rodzina oraz praca w ośrodku sportowym. Po tym tragicznym wydarzeniu Przemysław poruszał się za pomocą balkoniku, a potem chodził z kulami. Mógł jednak nadal uczyć młodych ludzi pływania i kontynuować treningi na siłowni.
Jeszcze przed wypadkiem był bardzo aktywnym człowiekiem. Przez 20 lat tańczył w zespole ludowym, studiował na AWF w Warszawie, pracował m.in. jako instruktor wielu dyscyplin sportowych. Teraz musiał znaleźć swoje miejsce w świecie. – Cały czas szukałem pozytywów, aby moją amputację przekuć w atut i znaleźć jakieś korzyści – opowiada Świercz.
Przemysław próbował swoich sił w zawodach parapływackich oraz koszykówki na wózkach. Myślał też o piłce nożnej. Ucieszył się, gdy usłyszał o ampfutbolu. W latach 2011-23 był zawodnikiem oraz kapitanem Polskiej reprezentacji Amp Futbolu. Z kadrą zdobył dwa brązowe medale mistrzostw Europy i dotarł do półfinału mistrzostw świata, rozgrywając 120 meczów. Jest zawodnikiem i kapitanem Wisły Kraków, z którą kilkakrotnie wywalczył mistrzostwo Polski oraz zdobył puchar Ligi Mistrzów.
Reklama
Czy wypadek i to, co wydarzyło się po nim, zbliżyło Przemysława do Boga? – Ja od zawsze miałem z Nim relację, a wiara była obecna w moim życiu – to zasługa rodziców, którzy mnie tak wychowali. W okresie młodzieńczym przypilnowali mnie, abym nie zboczył z właściwej drogi. Po wypadku pytałem Boga, co ja mogę dobrego z tym zrobić, zadawałem pytania, na które nie zawsze uzyskałem odpowiedź. Dzięki tej historii tylko wzrosło moje zaufanie do Niego – tłumaczy Świercz.
Przemysław przekonuje, że życie z niepełnosprawnością jest bogate w wyzwania, ale jednocześnie może być pełne radości i szczęścia. Zdarzają się, oczywiście, także trudniejsze momenty. – Przypominam sobie wtedy, że dostałem życie od Pana Boga, takie dla mnie przygotował, więc nie mogę się go wstydzić, ale powinienem je zaakceptować – dodaje. Podkreśla, że swoim codziennym nastawieniem chce pokazywać, iż różnorodność może być atutem, a dystans do niepełnosprawności oraz pokazanie swoich mocnych stron może doprowadzić do marzeń, które warto spełniać. Jak mówi, należy też doceniać małe rzeczy. – W dzisiejszym świecie nie jest łatwo skoncentrować się na wdzięczności. Wokół jest wiele pokus i zapominamy o tym, by doceniać to, co mamy, a nie narzekać na to, czego nie posiadamy – zaznacza.
Przemysław prowadzi warsztaty biznesowe o tematyce odporności psychicznej, budowania zespołów, komunikacji oraz wystąpień publicznych. Spotyka się z dziećmi i młodzieżą w szkołach i placówkach wychowawczych. – Sport jest genialnym narzędziem wychowawczym. Uczy dyscypliny, dopracowania celu, konsekwencji, współpracy, odpowiedzialności, cierpliwości, a potem te wartości ze sportu można zero-jedynkowo przenieść do świata poza boiskiem – tłumaczy.
Treściami sportowymi i motywacyjnymi dzieli się też w swoich mediach społecznościowych. Zapewnia, że jest spełniony i szczęśliwy. – Szczęście to nie jest coś, do czego się dąży, ale to, co mam w sobie i wokół siebie: rodzina, bliska i dalsza, osoby, z którymi tworzę relację, i świadomość tego, że oni są bezpieczni. Szczęście to świadomość tego, że Pan Bóg mnie kocha, i to takiego, jakim jestem, bez względu na to, co głupiego w życiu jeszcze zrobię. Zawsze mogę się do Niego zwrócić i wiem, że mi pomoże – wyznaje Przemysław Świercz.