Piszę te słowa w dniach, w których pojawiają się nowe komunikaty o stanie umierającego papieża. Tak właśnie to formułuję – „umierającego papieża”. Jak to określił pewien niemiecki filozof, człowiek jest bytowaniem-ku-śmierci. Podobną myśl wyrażał św. Augustyn. Trudno nam oswoić się z tą myślą, stąd różne formy uciekania przed tą prawdą. Nawet wtedy, gdy – jak w przypadku papieża Franciszka – wiek, pogorszenie zdrowia, obecny stan wskazują na proces odchodzenia do domu Ojca, komunikaty medialne naznaczone są wyrafinowanym, swoiście dyplomatycznym językiem profesjonalizmu medycznego. Słowa balansują między konkretnymi stwierdzeniami o postępującym procesie agonii a chwytanymi nićmi nadziei. Na tle tych komunikatów pojawiają się rozliczne spekulacje. Z jednej strony ci, którzy wierzą w powrót Franciszka do zdrowia, spekulują na temat rezygnacji papieża z urzędu. Te dywagacje mnożą się w różnych konfiguracjach. W mniejszości są głosy, które przypominają o znaku i symbolu posługi ukrzyżowanej, która ma swoją wartość wbrew utylitarystycznej i hedonistycznej koncepcji kultury współczesnego świata.
Reklama
Drugi nurt, jeszcze bardziej negatywnie poruszający, to spekulacje dotyczące wyboru nowego papieża. Pojawia się ranking kandydatów na urząd Piotrowy. Pojawiają się wyraźne dziennikarskie sympatie, w których określa się konserwatyzm bądź liberalizm każdego z wymienianych kandydatów. Zanika jeden szczegół, który stanowi klamrę spinającą wydarzenia zarówno umierania, jak i narodzin na Stolicy Piotrowej nowego papieża. Tą klamrą jest wiara. To właśnie ona pozwalałaby spojrzeć na agonię w kategoriach ars bene moriendi – sztuki dobrego umierania. Opis takiej sztuki przekracza wymiar zmedykalizowanych działań. Próbuję zatem spojrzeć na tajemnicę ludzkiego życia nie tylko przez pryzmat resuscytacji, podawanych leków czy tlenu – ale próbuję też spojrzeć na śmierć jako „śmierć oswojoną”, w której dokonuje się spotkanie człowieka z Bogiem, a także, niejednokrotnie, odnowienie relacji międzyludzkich.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Odkładam na bok relacje medialne, sięgam do literatury, do wspomnień św. Augustyna, który w przejmujący sposób opisał umieranie swojej matki: „Zadziwieni takim męstwem kobiety (...) pytali, czy nie budzi w niej lęku to, że zwłoki jej zostaną tak daleko od rodzinnego miasta. «Nic nie jest dalekie dla Boga – rzekła – i nie należy się obawiać, że mógłby On nie rozpoznać u kresu czasu, z jakiego miejsca ma mnie wskrzesić»”. To właśnie słowa św. Moniki sprawiają, że jej synowie okazują postawę, która może szokować: „Nie wydało się nam godziwe, żeby śmierć takiej matki oblewać łzami, osnuwać skargą i lamentem. Tak się zazwyczaj opłakuje śmierć uważaną za nieszczęście albo za całkowite unicestwienie. Ona zaś ani nie umierała nieszczęśliwie, ani nie osuwała się w nicość”. Przypomnijmy sobie agonię św. Jana Pawła II i reakcję tłumu na placu św. Piotra. Ci ludzie przyjęli informację o śmierci papieża hukiem braw – w ten sposób pożegnali człowieka, który dobrze i pięknie przeżył życie.
Sięgam po opis agonii Juliusza Słowackiego, którego świadkiem śmierci był późniejszy arcybiskup Zygmunt Szczęsny Feliński. „Wielokroć powtarzał przed śmiercią: najwyższą ziemską miłością kochałem moją matkę, czymże jednak jest to ukochanie wobec miłości Chrystusa?”. A zwracając się do Felińskiego, powiedział: „Jeśli zobaczysz moją ukochaną matkę, to powiedz jej, że gdyby mi wolno było oddać ducha mego w jej ręce, nie powierzyłbym go z taką ufnością, z jaką składam go dziś w ręce Niebieskiego Ojca”. I jeszcze jeden opis – słowa słynnego aktora Stefana Jaracza: „Nie narzekam na los, bo choroba pozwoliła mi zrobić wielki rachunek ze sobą i przygotować się do najważniejszego wypadku w życiu, to jest śmierci. Uciekałem od tego całe niemal życie, pełne wiecznego lęku przed Nieznanym. Ten lęk był powodem wielu szaleńczych kroków. I oto naprzód wojna, potem Oświęcim, a wreszcie choroba zmusiły mnie, bym stanął odważnie wobec pewnych omijanych zagadnień. To jest wielkie dobrodziejstwo nieszczęścia”.
Jeśli dzisiaj, śledząc przebieg choroby papieża Franciszka, jesteśmy w stanie komentować to jedynie w kategoriach ewentualności dymisji w sytuacji przywrócenia do zdrowia, i rankingu kandydatów na urząd Piotrowy, to potwierdza to diagnozę Philippe’a Ariesa, że sztuka umierania została wyparta przez technologię, a co gorsza – zostaje wyparta przez obojętność większości, dla której odchodzenie człowieka staje się newsem.