Wietnamski dominikanin przed śmiercią przebaczył zabójcy
Marek Krzysztofiak SJ/vaticannews / Kon Tum (KAI)
Karol Porwich/Niedziela
Dominikanin pracujący w Wietnamie, który zginął z rąk zamachowca, przebaczył przed śmiercią swojemu oprawcy. „W ten sposób stał się świadkiem Ewangelii. My także jesteśmy wezwani do miłości i przebaczenia” – stwierdził abp Aloisius Nguyen Hung Vi z diecezji Kon Tum, w której pracował zakonnik.
O. Giuse Tran Ngoc Thanh został raniony nożem podczas sprawowania dyżuru w konfesjonale. Po kilku godzinach 40-letni dominikanin zmarł w szpitalu.
Następnego dnia biskup spotkał się z parafianami, którym posługiwał kapłan. Wysłuchał także tych, którzy byli bezpośrednimi świadkami ataku. Oddał dominikaninowi hołd za jego oddanie oraz zaangażowanie w formację świeckich i posługę misyjną. „O. Than odznaczał się życzliwością i cieszył się sympatią wiernych. Jego śmierć to wielka strata dla diecezji, dla zakonu dominikanów i dla jego bliskich” – powiedział biskup. Zachęcił wszystkich do wytrwania na modlitwie w tym trudnym czasie.
Jak dotąd, nie są znane motywy zabójstwa. Według rodziny nożownika, choć był on niestabilny psychicznie, nie miał zdiagnozowanego żadnego schorzenia. Mimo, że był katolikiem, stronił od praktykowania wiary.
Podziel się cytatem
O. Tran urodził się w 1981 roku w Ho Chi Minh w Wietnamie. Święcenia kapłańskie przyjął w 2018 r. Pracował we wspólnocie dominikanów na terenie misyjnym w Dak Mot.
Franciszek: przebaczenie niezbędnym elementem życia rodzinnego
tłum. st (KAI) / Watykan / KAI
Grzegorz Gałązka
O rodzinie jako miejscu uczenia się przebaczania i proszenia o wybaczenie mówił Ojciec Święty podczas dzisiejszej audiencji ogólnej. Zachęcił, aby podczas Jubileuszu Miłosierdzia rodziny odkryły skarb wzajemnego przebaczenia. Jego słów wysłuchało dziś na placu św. Piotra około 20 tys. wiernych.
Po co wyborca ma wybierać kopię, gdy ma oryginał? Ta myśl pojawia się u mnie za każdym razem gdy widzę i słyszę jak Szymon Hołownia prześciga się w byciu antypisowcem z Rafałem Trzaskowskim, a z kolei Trzaskowski przywdziewa kolejną „pisowską” maskę. Za takimi ruchami jak zwykle stoi sztab „mądrych” ludzi, który analizuje wszystko i zawsze dochodzi do tych samych wniosków: bądź sobą i mów tak, żeby dla każdego było coś miłego. Co z tego, że to się wyklucza – słuchaj i rób jak ci mówimy. Oczywiście nie zdejmuję tutaj broń Boże odpowiedzialności z kandydatów i nie jestem naiwny na tyle, by nie mieć świadomość, że to gra bardzo często pozorów, gdzie wygrywa ten, który znajdzie oparcie u swoich i posłuch u „tamtych”. Ale. Są jakieś granice.